Drużyna opuściła Kjeven - cel był prosty - zażegnać wszelkie niebezpieczeństwa wobec Doliny.
W konnej kolumnie jechali: obok Salvinusa, Krumma Viggfrassa, Arama z Hawaar, Aarona Sameta, Niklasa i Variselli Torpaqa oraz jego sługi Malphite'a, ich sojusznicy pół-druid Norgrim, syn Phyma i Loo-Har Dun-Maeris oraz dwóch kapłanów Trzynastu...
Szlak wiódł na wschód, środkiem doliny, wzdłuż rzeki Ummea (o czym napomknął przewodnik, człowiek jarla, wysłany przez władcę). Początkowo drużyna jechała kamienistym terenem, ale gdy mury kasztelu Kjeven zniknęły im za plecami wśród skał, te skończyły się - przed podróżnikami otwarła się sielankowa, ciepła, zielona połać traw i pól uprawnych- wnętrze Doliny Lodowego Smoka tętniło życiem - był początek lata - pierwszy dzień szóstego miesiąca roku, poświęconego Soaresowi...
Ten idylliczny obrazek mąciło niepokojące zjawisko - daleko w przodzie, ponad doliną unosiły się czarne chmury, a może była to potężna ściana dymu? Nawet tutaj, w miejscu gdzie znajdowała się drużyna - czuć było emanację Zła. Wiedzieli, że zmierzają ku walce...
Na pierwszym popasie, krótkim bo spieszno było śmiałkom ku celowi misji, kapłani Trzynastu przedstawili się reszcie: zwali się Brawincjusz i Salanacjusz Breggo (ten drugi tytułował się jako Kapłan Światłości).
Nim wyruszyli dalej, Krumm ogłosił, ze został wezwany przez swych pobratymców z góry Thrygg i jedzie na spotkanie, na którym ma nadzieje uzyskać znacząca pomoc w walce przeciw Mrokowi. Spieszno mu było. Także drugi z magów opuścił drużynę – pozostawiając konia, używając Magii - Salvinus odleciał na północ.
Reszta postanowiła odczekać kilka godzin, dając wypocząć wierzchowcom, i wyruszyć przed świtem. Varisella odesłał swego sługę do Kjeven – Malphite miał przejąć magiczną kulę, którą miał wysłać mistrz Variselli.
Pomniejszona drużyna zebrała się do drogi w kompletnych ciemnościach – potężna czarna chmura spowodowała, ze promienie słońca zwykle zapowiadające świt – tym razem pojawiły się o wiele później.
Pojawił się niespodziewany towarzysz – zajechał swojego konia by zdążyć do drużyny – przedstawił się jako kapłan wody – Aram i Niklas rozpoznali w przybyłym Molaciusa, który przybył do Kjeven uprzednio, lecz w dniu ataku nie-umarłych gdzieś zniknął…
Trzy razy, nim dotarli do brzegów jeziora, nazywanego przez ludzi Doliny Drage Oye, mijały ich grupy uciekinierów. Opowiadali o straszliwym żarze, o walce z przerażającymi istotami pół ludźmi- pół jaszczurami… Na wschód od jeziora otwarła się gigantyczna Otchłań… Grzmiało tam i pod czasu do czasu w niebo wyrzucane były płonące kamienne odłamki…
Kilka godzin później, w drodze, na południowym brzegu jeziora drużyna została zaatakowana. Najpierw w powietrzu, powyżej, pojawiły się dziesiątki błękitnych i zielonkawych istotek używających teleportacji – Aram przypomniał sobie, ze owe „diabełki” odpowiadały za „uprowadzenie” w Knieji czarownika Erocha. Później Otchłań eksplodowała dwoma gigantycznymi wybuchami – tysiące potężnych odłamków wzbiły się w niebo – część zmierzała zapewne w miejsce, gdzie właśnie znajdowała się drużyna. I jeszcze, na domiar złego, od wschodu zbliżała się Kurtyna Ciemności – mroczny czar skrywający najeźdźców. Aram, Niklas i Aaron, korzystając z władzy nad Domeną Mroku spojrzeli w ciemność – zbliżały się dziesiątki Abishai – pół-demonicznych istot, które kilka dni wcześniej zaatakowały Kjeven… Za pierwszymi szeregami napastników kroczył potężny Kornugon, dosiadany przez dwóch szamanów.
Rozgorzała walka. Kapłani Trzynastu użyli Magii Światła. Aram próbował przejąć kontrolę nad ciemnością. Aaron przy pomocy Magii Umysłu pokonał jednego z szamanów, Niklas magią i mieczem bronił się przed atakującymi. Varisella splótł mocarne zaklęcie Ognia i trafił w Kornugona…
Nade wszystko, najlepiej sprawi się jednak Molacius – korzystając z wód jeziora stworzył wir i gigantyczną falę – która zalała i wciągnęła, i ostatecznie utopiła większość napastników…
Nim zdążyli się nacieszyć wygraną ziemia zaczęła drżeć… Później okolica poczęła emanować Magią, dookoła wszystko poczęło lewitowac, kawałki gleby, krew zabitych, szczątki rozerwanych na strzępy błękitnych istotek… Drużyna zorientowała się, ze zostaje gdzieś przenoszona – poprzez przestrzeń…
Mniej więcej w tym samym czasie Salvinus dotarł do miejsca spotkania z Sishem Ketebem. Ten ujawnił mu swoje dziecięta. Nie wrócili jednak do drużyny. Władca Przywołańców miał dodatkową misję – udali się na północno-zachodni kraniec doliny .
Dotarli do runicznego kamienia – Salvinus wyciągnął dłoń nad emanującym Magią znakiem, a nad okolicą pojawiły się dziesiątki teleportujących się zielonkawych stworów… Salvinus przeniósł się gdzieś indziej, korzystając z runu – Sish został prze-teleportowany przez istoty…
Sish odnalazł się w innym świecie, na kamiennym płaskowyżu, gdzie los skrzyżował jego ścieżkę ze szlakiem Erocha Gładkolicego. Zmiennokształtny z przerażeniem odkrył, ze zniknęło jedno z dzieci – chłopiec… Nieznajomi szybko i sprawnie porozumieli się i ruszyli w kierunku majaczącego na horyzoncie zamku – tam wedle słów Gładkolicego – mieszkał Zły, odpowiedzialny za uprowadzenie dziecięcia…
Zapewne nieprzypadkowo, cała drużyna połączyła się. Znaleźli się na lewitującej wśród przestrzeni wyspie, na której umiejscowiona była baszta i część murów zamku. Na bramie widniał znany już Salvinusowi run. Przed wrotami stanął Salvinus, w międzyczasie do ruin dotarli zrozpaczony Sish i Eroch. Na koniec dołączyli: Varisella, Aram, Molacius, Niklas i Aaron oraz Norgrimm syn Phyma, dwójka kapłanów i świeżo nawrócony na wiarę Trzynastu przewodnik. Oględziny baszty nic nie wyjaśniły. Salvinus postanowił dotknąć runu. Zniknął.
Reszta drużyna poszła w jego ślady.
Na koniec pod wrotami pozostali Aaron, Niklas, Norgrimm oraz kapłani i przewodnik. Doszło do dramatycznych scen. Pół-druid wyjaśnił, że sytuacja jest beznadziejna – kapłani nie powinni używać runu, nie mogli tez zostać pod zamkiem… Doszło do starcia – po stronie Światła Brawincjusz i Salanacjusz – po stronie Mroku Aaron i Niklas… Norgrimm, teoretycznie pozostał bezstronny – choć to on sam wywołał konflikt.
Niklas użył Mrocznego Ciosu zabijając Salanacjusza, Aaron zorientował się, ze kapłani jednak nie zdołają użyć swej Mocy – Trzynastu widać posiadało swoje ograniczenia, przynajmniej w tym, innym od rzeczywistego, świecie. Młody mag użył łuku… drugi z kapłanów, Brawincjusz, także zginął. Przewodnik próbował ratować życie, wyrzekając się nowej wiary. Norgrimm położył mu dłoń na czole, nazwał przewodnika zdrajca i po prostu go zabił…
Ostatni członkowie drużyny dotknęli runu…
Rozpoczęła się szalona podróż, jak miało się później okazać – poprzez Cienie…
Dlaczego podróżowali? Większość chyba po prostu zaufała Salvinusowi, że wie, dokąd iść… On sam podążał za własnym celem, Sish pragnął uratować synka, Eroch pragnął pomsty…
Nim dotarli do pierwszego Cienia – ich umysły na krótki moment stały się jednością i ujawnione zostały niektóre sekrety.
Salvinus okazał się być przeklętym, Molacius miał na sumieniu zabójstwo kochanej kobiety, Aram posiadał wiedzę na temat latającego zamku, a Eroch okazał się poszukiwaczem Bur- Zhur, Norgrimm miał być zdrajcą (jak sam wyjaśnił później, pracującym dla Całunu) a Aaron zabójcą swego dawnego kolegi-rywala. Nie ujawniono tylko tajemnicy Variselli i Niklasa…
Norgrimm próbował się tłumaczyć – zaoferował nawet towarzyszom służbę dla Całunu…
Pierwszym miejscem, które odwiedzili była dżungla, niezwykła bo zmrożona magicznym chłodem. Tam Aram niespodziewanie zaatakował pół-druida, reszta drużyny albo zachowała neutralność, albo starała się ochronić Norgrimma… Eroch użył Dzikiej Magii, na szczęście efekt był pozytywny – zmrożone rośliny nabrały życia i zakwitły… Sam Norgrimm wpadł w stan letargu-medytacji…
Następnie przenieśli się na ognista wyspę – gdzie na zboczu wulkanu wiła się w okowach bestia z Mroku, żelaza i Ognia. Aram rozważał próbę uwolnienia gigantycznego stworzenia – zdołał z nim porozmawiać…
Na szczęście dla wszystkich – przenieśli się dalej… Sama podróż wydała się znajoma zarówno Sishowi jak i Molaciusowi – odżyły wspomnienia… Zmiennokształtny powiedział coś o pierścieniu Mytha…
Trzeci z Cieni-światów okazał się niebezpieczny. Spadali. Poniżej rozpościerały się czarne wody – na zachodzie wznosiły się góry sięgające ciemnych chmur, w pozostałych kierunkach ciągnęło się bezkresne czarne morze. Z północy nadpływała flota drakkarów o czarnych żaglach. Na niektórych statkach Niklas zdołał dojrzeć symbole – ich znaczenie związane było z kultem Skaggeraka – jednego z trzech mitycznych władców świata – tego, którego duszę chcieli przywołać z martwych renegaci Torrum Galdra…
Po raz kolejny Dzika Magia Erocha okazała się szczęśliwie przydatna… Utworzyła ochronną taflę zapobiegająca upadkowi do wody. Gładkolicy był przekonany, ze za kolejnymi skokami z Cienia do Cienia stoi Norgrimm – okazało się, że nie było to prawdą…
Kolejnym Cieniem była kraina wody – dookoła jej bezkres, bohaterowie stali sami na potrzaskanej posadzce, jakiejś antycznej budowli, dawnej sali, tyle że teraz pozbawionej ścian. Jedynym charakterystycznym motywem była Stella, postument z wyrytą nań płaskorzeźbą – mężczyzna rytualnie zabijający kobietę – wbijający jej nóż w głowę. Wydawało się, że Molacius zdołał odczytać napis nad rysunkiem…
Norgrimm zbudził się z letargu, zaczął tłumaczyć swoje racje i próby ratowania drużyny – ale wtedy właśnie znaleźli się w skalnym labiryncie – gdzie nie gdzie widać było małe jeziorka, w nich pływały jak się później okazało – magiczne kwiaty. W tym Cieniu Magia przestała działać… To był cios dla bohaterów, którzy uważali swe moce za największe błogosławieństwo.
Na szczęście jeden z czarodziejów powiązał ze sobą kwiaty i anty-magię – po zniszczeniu roślin – ruszyli dalej. Tym razem, jak twierdził Norgrimm, już bez przypadkowości – wprost do miejsca, gdzie miał znajdować się Zły…
Tym razem pojawili się pośród tłumu. Jak miało się okazać, na przed świątynnym placu, w centrum stolicy cesarstwa – w Konstanzie… Norgrimm wskazał przeciwnika – człowieka odpowiedzialnego za przenoszenie drużyny z Cienia do Cienia. Przeciwnik był lub podawał się za kapłana.
Eroch wyprowadził swój atak. Użył Dzikiej Magii, która tym razem okazała się śmiertelna i przybrała postać nekromancji. Pośród tłumu wybuchła panika – sam kapłan i towarzyszący mu pomocnicy przemienili się w nie-umarłe bestie… Czar rozprzestrzenił się na wielu ludzi. Salvinus użył swojego żywiołacznego sługi i ostatecznie zabił kapłana…
Wtedy wykonali ostatni skok… Przenieśli się do miejsca w którym lewitował, na potężnej skalnej wyspie, Zamek. Wszyscy byli pewni – to był odnowiony, odbudowany Zamek Pana Koffu…
Salvinus powiódł ich do wnętrza, pośrodku dziedzińca, okolone równo rosnącą trawą, tkwiło białe, bezlistne drzewo. Salvinus usiadł w korzeniach i przykładając twarz do drewna – zapadł w stan podobny do snu medytacyjnego… Następnie przemówił do swych towarzyszy poprzez umysłową więź, korzystając z Mocy Zamku.
Wiele rzeczy okazało się jasnych, wiele jeszcze bardziej się skomplikowało.
Oto co zostało ujawnione:
Zamek wymagał specyficznej ofiary, wypełniającej klątwę Salvinusa - któryś z jego towarzyszy musiał zginąć... Władca Przywołańców, bez wahania, wskazał na Norgrimma, syna Phyma. Zamek unicestwił pół-druida... Tym samym reszta ocalała, ale drużyna nie zdołała się dowiedzieć, o co chodziło z podróżą poprzez Cienie...
Znajdowali się w magicznym Zamku, który unosił się w tak zwanym Półcieniu, w świecie Rozdroża, skąd można było dostrzec Rzeczywistość.
W Dolinie Lodowego Smoka minęło sporo czasu, ale nie wiadomo było dokładnie. Trwała walka, ale strony nie były oczywistością.
Pod Kjeven ściągnęła cała ludność jarla, wszyscy, którym udało się przetrwać, jakieś oddziały formowały się wokół podgrodzia, przygotowując obronę…
Otchłań była istotnie wielka, wydostawały się z niej kolejne bestie – te znane jako Abishai, zbrojono je i wysyłano w bój – to były siły arcymaga Runeberga
Z jaszczuro-podobnymi bestiami walczyły mocarne żywiołaki Ziemi, wspomagane przez Powietrze. Władcą owych żywiołaków był wedle wiedzy Salvinusa niejaki Kaari Krizia – arcymag, którego wydawało się, ze już pokonano… Teatrem tych działań była południowa część Doliny… Póki co, samo Kjeven nie było jeszcze atakowane…
Jaskinia, która miała prowadzić do leża smoka nie była w żaden sposób chroniona, czy okupowana, z jej wnętrza słychać było gniewne, czarodziejskie nawoływanie – Ryk Smoka…
Potrzebna była narada – co i jak czynić dalej!
[koniec epizodu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz