Sven Jęzor dał
Sakwiarzowi znak ruchem głowy, a ten wydał kilka krótkich rozkazów przyciszonym
głosem. Załoga drakkara zaczęła się uwijać, przygotowując do drogi. Sven
nachylił się ku Niklasowi i rozpoczął omawianie planu:
- Wypłyniemy pod osłona brzegu, później
pomiędzy większymi łodziami, aż dotrzemy w zupełnej ciszy do drakkara
zacumowanego przy jarlowskim nabrzeżu.
– Upewniwszy się, że czarodziej rozumie, kontynuował: - Wtedy będzie potrzebna ciemność, a może, jeśli znasz się nieco na ułudach i iluzjach,
przydało by się nieco magicznej ciszy… Mus jest, żeby znaleźć się obok
statku-celu. Potem czekamy, co ma być to będzie ale życzylibyśmy sobie, by na
nasz drakkar trafili dwaj ostatni pasażerowie. I wtedy musisz pokazać prawdziwy
kunszt – mgła, co ją zrodzisz w ciemności, musi być nieprzenikniona – nie może
być nas widać, kiedy się będziemy oddalać.
Sven rozejrzał
się i spojrzał na niebo. Ciężkie, bure chmury pożarły księżyc – było ciemno.
Idealnie dla powodzenia misji.
- Jarlowski czarodziej wyjechał z Dunrogu
a jego pomocnicy nie powinni stanowić problemu, nikt nam nie przeszkodzi. Spraw
się dobrze – hojnie zapłacimy. Zaufaliśmy ci, przyjmując do kompanii – nie
zawiedź nas. Pamiętaj – czasem nóź szybciej przecina ciało niźli magia zostaje
wyzwolona. To nie groźba – to najprawdziwsza prawda. Niech duchy krwi i duchy
wiatru dadzą nam powodzenie.
Niklas odetchnął i rozejrzał się, czując na
sobie czyjś wzrok. Przypatrywał mu się Wesoły Bo, a Jarma także błyskał oczyma
w ciemnościach.
Płynęli,
wolno i ostrożnie, wiosła przygotowane jakimś sposobem nie pluskały. Zbliżali
się do celu. Bezszelestnie znaleźli się obok wskazanego wcześniej statku –
pokaźnych rozmiarów łodzi. Niklas skupił się i uwolnił zaklęcie. Było delikatne
ale poczuł przypływ niezwykłej mocy – Mrok szeptał wewnątrz jego jaźni.
Czarnoksiężnik uśmiechnął się - miał się sprawić dobrze – czar uformował się
idealnie: smolista mgła miał bardzo duży zasięg i w naturalny sposób stapiała
się z ciemnościami bezgwiezdnej i bezksiężycowej nocy. Emanacja Czarnej Magii
była potężna – Niklas czuł przerażający i piękny zarazem dotyk Mroku – cos na
kształt szeptu, lekkiego muśnięcia oddechu na skórze karku, czuł też strach
siedzących obok niego najemników – byli „kompanią czarnej mgły”, ale silny Mrok
przerażał ich jak każdego innego człowieka.
Nawet Jęzor
brzmiał niepewnie:
- Chyba… Chyba wyszło dobrze – szeptał. –
Czekamy…
Niklas pławił
się w mocy, cieszyła go każda chwila. Odwrotnie, skrytych w mroku członków
załogi – cierpieli, strach szeptał do nich, próbował nimi zawładnąć. Szczękali zębami,
niektórzy zamykali oczy – trawił ich pozacielesny ból. Oto wielcy wojownicy –
Niklas prawie zaśmiał im się w twarz.
Szepnął do
Jęzora, że nie zdoła „wyciszyć” otoczenia, ale może nieprzerwanie kontynuować
czar.
Po dłuższej
chwili na pokładzie dużego drakkaru do którego przybili, dały się słyszeć
szepty… To zaniepokojeni strażnicy naradzali się, ale nie śmieli odezwać się w
głos. Potem odeszli gdzieś, za to na pokład małego drakkara zrzucono linę – po burcie
zsuwały się dwie postacie: prawie płaczący młodzianin i jego „opiekun” –
starszy mężczyzna, modlący się chyba.
Jęzor usłyszał
ich, wymienili hasła i przywitali się po omacku… Uciekinierzy także odziali się
na czarno. Niklas usłyszał jakieś słowa na temat „piekielnej mgły” oraz
uspokajające wyjaśnienia Svena Jęzora.
- Czarodzieju
– szepnął przywódca. – Utrzymuj to cholerstwo, może jeszcze chwile wytrwamy.
Załodze nakazał natychmiastowe odpłynięcie.
Przemierzali
port, Niklas instruował sternika siedząc na dziobie i przesyłając informacje
przez łącznika, wszystko odbywało się szeptem. Chłopak pochlipywał, większa cześć
załogi wydawała się przerażona do cna. Czarnoksiężnik był z siebie dumny.
U wylotu
portu, przy poprzecznym molo cumowały dwa drakkary, na ich pokładzie płonęły
zapalone pochodnie. Uciekinierzy dotarli tam a czarna mgła owionęła strażnicze statki.
Jeśli któryś z członków ich załóg spał, śnił zapewne koszmary – Niklas był
pewien.
Drakkar
wyszedł z portu cicho, chociaż pod koniec Jarma zwijał się jakby z bólu na
środku łodzi, a jeden z braci-toporników zagryzał własne przedramię by nie krzyczeć
z przerażenia. We mgle musieli dostrzegać przerażające rzeczy.
Gdy
wyszli z zatoki, a ściany fiordu zostały poza nimi, Niklas delikatnie odwołał
mgłę, widząc przerażenie swoich towarzyszy. Nikt ich nie ścigał. Światła portu
zostały w oddali. Noc była pochmurna, sama w sobie czarna i nieprzenikniona.
Załoga powoli dochodziła do siebie, bladość, wymioty, złorzeczenia. Nikas
odetchnął. Dobra robota. Nikt się do niego jednak nie odezwał, nie pogratulował
mu. Budził strach…
Do rana nikt
się do Niklasa nie zbliżył. Płynęli bez świateł, obawiając się pościgu. Nad
ranem z obawa patrzyli na horyzont, na północy. Nikt ich nie ścigał. Udało się.
Poprawiły się humory – do czarnoksiężnika zbliżył się najpierw Sven –
pogratulował mu i potwierdził opłatę, wcześniej obiecywaną.
- Nawet ja – szepnął – prawiem się obsrał. Przerażająca jest moc Mroku, ale czasami
niezbędna. Obyśmy nie musieli tego powtarzać…
Wzrok Niklasa
padł na nowo przybyłych Czarnowłosy, tęgi mężczyzna, w średnim wieku, z
kilkudniowym zarostem na twarzy patrzył na maga nieufnie. Za to z ciekawością
spoglądał na Niklasa chłopak, na oko dziesięcioletni, może z lekka starszy.
Miał płowe włosy i duże niebieskie oczy.
Drakkar pruł
przybrzeżne wody. Było zimno ale słonecznie. Czarnoksiężnik odpoczywał.
Bacznie
obserwował nowo przybyłych ci siedzieli cicho, nie odzywali się. Niklas
postanowił podejść i przedstawić się im. Gdy zbliżył się do siedzących, starszy
czarnowłosy mężczyzna podniósł się i zasłonił sobą chłopaka, mówiąc:
- Precz, czarny magu. Wyższa konieczność
sprawiła, że najęto cie na służbę, ale wiedz, że gardzę uprawianą przez ciebie
sztuką. Nie zbliżaj się do nas!
Jednocześnie,
Niklas usłyszał w swojej głowie, spokojny głos. Ktoś próbował mentalnie
przekazać mu wiadomość:
„ Nie rozglądaj się, przyjacielu. Nikt
nie może poznać, że komunikujemy się. Delikatnie powiedź oczyma po wszystkich.
Skinę ci, byś wiedział kim jestem”.
Niklas uniósł
dłonie w uspokajającym geście. Czarnowłosy opiekun dzieciaka patrzył hardo, ale
powoli przysiadł na swoim poprzednim miejscu. Czarnoksiężnik
zafascynowany głosem wewnątrz swej głowy rozglądnął się dyskretnie szukając
twarzy osoby która do niego „przemówiła”. To był skald – Jarma. Mrugnął, dając
znak. Jego umysłowy komunikat znów zabrzmiał wewnątrz jaźni Nikasa:
Słuchaj uważnie, wychwalając Mrok i kuląc się przed Słońcem. Jesteśmy
podobni do siebie, choć ty jesteś dla mnie pewnym zaskoczeniem. Najęliśmy, jak
myślałem z początku, zwykłego czarodzieja. W darze od Panów Ciemności
otrzymaliśmy prawdziwego Czarnego Maga. Chwała Im. Przyzwyczajony jestem do
Dotyku Ciemności, ty jednak spowodowałeś że bałem się. Dzięki ci za to doznanie…
To co ci właśnie zaproponuje, chciałem wykonać wcześniej, ale twój potężny czar
pokrzyżował mi plany… Teraz jednak wiem, że trafiłeś mi się , potężny sprzymierzeńcu…
Niklas, słuchając głosu spoczął w kącie, gdzieś obok zwiniętej liny i
kilku worków z prowiantem. Patrząc w horyzont, zaczął rozmawiać z głosem. Zapytał:
kim jest i skąd w nim fascynacja Mrokiem i Sztuką Ciemności, jakie ma plany i
do czego Niklas jestem mu potrzebny? Jarma odpowiedział:
Mało mamy czasu, ale
odpowiem jak tylko dobrze potrafię, byś zadowolony był z otrzymanej wiedzy.
Jestem skaldem, więc co nieco znam się na Magii – zwłaszcza tej związanej z
umysłem. I nająłem się do roboty, ale zanim trafiłem pod monetę Svena Jęzora,
ślubowałem wierność innym Panom – oni są mymi prawdziwymi pracodawcami. To potężni
czarodzieje, grający we własną grę, tam na szczytach władzy. Posłali mnie z
misją. Miałem wybadać, kto jest spiskowcem – okazał się nim Jęzor – i jakie są plany
buntowników. Otóż, jak już się przekonałeś, wykradli młokosa z jego opiekunem.
Młokos jest cenny bo należy do jarlowej rodziny. A jarl, który jest
sojusznikiem mych Panów, chce chłopaka powrotem. Prosta historia. Miało być
tak, że zaraz w porcie ujmiemy Jęzora i jego chłopaków, ale okazało się że pokrzyżowałeś
nasze plany. Ale teraz wiem, ze dobrze się stało. Pomóż mi, nagroda cię nie
ominie, a za twe umiejętności, moi mocodawcy jeszcze dorzucą jakąś premię… Trza
nam działać, szybko, jeszcze tego wieczora…
Głos umilkł. To była pora na decyzję.
Niklas, syn
Hakkona nie zastanawiał się długo. Odszukał
wzrokiem twarz Jarmy i spluwając na pokład szepnął mu w myślach:
Nie
jestem na sprzedaż i chodzę własną drogą, nie interesują mnie twoi mocodawcy,
ani też Jęzor nie jest moim panem. Jestem wolnym, dumnym człowiekiem Północy, a
to oznacza, że jestem człowiekiem honoru i gardzę zdradą.
Skald nie dał
po sobie poznać, że wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Spojrzał za burtę.
Niklas usłyszał wewnątrz głowy:
Nie bądź taki
hardy. Mrok mi i tobie pisany. Przemyśl to jeszcze. Niebawem stanie się to co stać
się musi. Bądź wtedy po stronie… po odpowiedniej stronie…
Po tych
słowach umysłowy kontakt został zerwany.
Od tej pory Niklas
począł uważać na Jarmę, nie okazywał strachu, ale i nie lekceważył go, był bardziej czujny: Może
mieć tu kogoś po swojej stronie. Nie rozmawiał z nim, by nie dać się
wciągnąć w jakieś umysłowe sztuczki. Czarnoksiężnik próbował wypytać się u
załogi ile jeszcze czasu spędzą na wodzie.
Nikt nie odpowiedział
wprost. Sven Jęzor napomknął, że płyną aż do południowych krańców, poza granicę
fiordów, do Ziem Talynnu. Niklas nie miał pojęcia, jak daleko to jest… Nim
wypytał o szczegóły, wieczorem, alarm zerwał załogę na nogi. Na północy, w
oddali w ostatnim świetle dnia widać było żagle. Ktoś zaklął, inny rzucił: „Ścigają nas, kurewnicy”. Jarma posłał
Niklasowi znaczące spojrzenie, ale ani jeden mięsień nie drgnął na twarzy
skalda…
Na
pokładzie drakkara zapanowało poruszenie, próżno było jednak szukać paniki,
chaosu. Niklas zbliżył się do Jarmy, ten błysnął oczyma, podejrzewając jakiś
niecny zamiar czarnoksiężnika. Niklas musiał ratować się magią – splótł mocarny
Czarny Pocisk z trzech zaklęć i cisnął nim w skalda. Czar tego rodzaju zawsze
trafiał, Jarmę wygięło, zgrzytnął zębami… utrzymał się jednak na nogach… krew
pociekła mu z nosa i rozdarł się na całe gardło:
-
Zdraaaaajca, psiakrew – ratujcież kompani!
Wszyscy
członkowie załogi stanęli jak wryci. Sam Niklas był pewien, ze Czar mógłby
zabić – przeklęty Jarma musiał mieć niesamowite szczęście i jakoś zdołał zniwelować
efekt czaru – ledwie dychał ale załoga chwyciła za broń – liczył się czas…
- Mag w czerni ma rację –
rzekł młody chłopak, wskazując Niklasa.
Wszyscy, włącznie z Jarmą umilkli i zatrzymali się. – Potrafię czytać myśli. Ten
w czerni para się zła magią, ale jest uczciwy i wie co to honor, ten, który
podaje się za skalda, również nie stroni od Magii, ale tak naprawdę służy
Mrokowi…
Jarma
próbował cos zrobić, ale załoga zaatakowała. Niklas chciał skalda żywcem, nie
udało się jednak. Walka była zacięta – skald zginął, wpadł do wzburzonego
morza. Nikt go nie żałował.
Zbliżały
się drakkary – dwie łodzie, na pokładzie każdej, czaił się czarnoksiężnik.
Statek
Jęzora zdołał skryć się w najbliższym fjordzie, później uciekł w głąb lądu.
Wrogowie zostali daleko w tyle, ale sam drakkar został uszkodzony. Drużyna
przedostała się na brzeg, a opiekun chłopca rzekł:
-
Morze jest nam wrogiem, przynajmniej póki co. Tutaj w okolicy, być może,
znajdziemy pomoc. Idziemy.
Maszerowali
długo, wpierw skalnymi schodami, później szlakiem, ku dolinie, poprzez
topniejące śniegi. Wkrótce dotarli do zielonej, szerokiej doliny. Powietrze
pachniało wiosną lub latem. Było naprawdę ciepło.
- To Dolina Lodowego Smoka –
rzekł chłopak – tu znajdziemy pomoc.
Rządzi nią jarl, który jest dobrym człowiekiem.
Dotarli
do grodu zwanego Kjeven. Tam chłopak i jego opiekun spotkali się z jarlem.
Wieczorem, Niklas został zaproszony na spotkanie. W małej izdebce, w jarlowskim
kasztelu, Niklas usłyszał kilka wyjaśnień:
-
Pierw, chciałbym ci podziękować, panie czarodzieju. Czarnoksiężniku. Moje imię
niewiele ci powie, ale przedstawię się. Jestem Horik, syn Brigga, niegdysiejszego władcy Thunnów, jestem bratankiem obecnie
rządzącego jarla - Kormaka– choć może powinno się rzecz, pozornie
rządzącego. W Dunrogu, tak po prawdzie, władają czarni magowie, szykując
paskudna kabałę… Mrok zbiera się, gęstniejesz, szykuje do ataku. Musiałem uciekać
i szukać pomocy… Na ten moment, jarl Doliny zapewni mi bezpieczeństwo, podał
pomocna dłoń. Pragnę ci zapłacić. Dobrze się sprawiłeś, choć nosisz czarne
szaty, pomogłeś dobrej sprawie…
Wręczył
Niklasowi mieszek złota. Było tam nieco mniej niż sto monet.
- Pozostaniemy
w tej Dolinie jakiś czas, wiem że jarl ma kłopoty, jeśli zechcesz, możesz
zaciągnąć się doń na służbę, nie rezygnując z tej u mnie. Gdy wyruszymy dalej
na południe, chce byś mi towarzyszył razem z drużyną Svena Jęzora – zapłacę ci
drugie tyle złota.
Dalsze przygody Niklasa opisano w zwoju Cień nad Doliną Lodowego Smoka. Zieleń.
[koniec epizodu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz