wtorek, 29 lipca 2014

Kraina Kości Epizod 2: Kompania czarnej mgły /ZAKOŃCZONY/

poprzednie epizody (czytaj)



Sven Jęzor dał Sakwiarzowi znak ruchem głowy, a ten wydał kilka krótkich rozkazów przyciszonym głosem. Załoga drakkara zaczęła się uwijać, przygotowując do drogi. Sven nachylił się ku Niklasowi i rozpoczął omawianie planu:






- Wypłyniemy pod osłona brzegu, później pomiędzy większymi łodziami, aż dotrzemy w zupełnej ciszy do drakkara zacumowanego przy jarlowskim nabrzeżu. – Upewniwszy się, że czarodziej rozumie, kontynuował: - Wtedy będzie potrzebna ciemność, a może,  jeśli znasz się nieco na ułudach i iluzjach, przydało by się nieco magicznej ciszy… Mus jest, żeby znaleźć się obok statku-celu. Potem czekamy, co ma być to będzie ale życzylibyśmy sobie, by na nasz drakkar trafili dwaj ostatni pasażerowie. I wtedy musisz pokazać prawdziwy kunszt – mgła, co ją zrodzisz w ciemności, musi być nieprzenikniona – nie może być nas widać, kiedy się będziemy oddalać.


Sven rozejrzał się i spojrzał na niebo. Ciężkie, bure chmury pożarły księżyc – było ciemno. Idealnie dla powodzenia misji.

- Jarlowski czarodziej wyjechał z Dunrogu a jego pomocnicy nie powinni stanowić problemu, nikt nam nie przeszkodzi. Spraw się dobrze – hojnie zapłacimy. Zaufaliśmy ci, przyjmując do kompanii – nie zawiedź nas. Pamiętaj – czasem nóź szybciej przecina ciało niźli magia zostaje wyzwolona. To nie groźba – to najprawdziwsza prawda. Niech duchy krwi i duchy wiatru dadzą nam powodzenie.


Niklas odetchnął i rozejrzał się, czując na sobie czyjś wzrok. Przypatrywał mu się Wesoły Bo, a Jarma także błyskał oczyma w ciemnościach. 

Płynęli, wolno i ostrożnie, wiosła przygotowane jakimś sposobem nie pluskały. Zbliżali się do celu. Bezszelestnie znaleźli się obok wskazanego wcześniej statku – pokaźnych rozmiarów łodzi. Niklas skupił się i uwolnił zaklęcie. Było delikatne ale poczuł przypływ niezwykłej mocy – Mrok szeptał wewnątrz jego jaźni. Czarnoksiężnik uśmiechnął się - miał się sprawić dobrze – czar uformował się idealnie: smolista mgła miał bardzo duży zasięg i w naturalny sposób stapiała się z ciemnościami bezgwiezdnej i bezksiężycowej nocy. Emanacja Czarnej Magii była potężna – Niklas czuł przerażający i piękny zarazem dotyk Mroku – cos na kształt szeptu, lekkiego muśnięcia oddechu na skórze karku, czuł też strach siedzących obok niego najemników – byli „kompanią czarnej mgły”, ale silny Mrok przerażał ich jak każdego innego człowieka.

Nawet Jęzor brzmiał niepewnie:



- Chyba… Chyba wyszło dobrze – szeptał. – Czekamy…

Niklas pławił się w mocy, cieszyła go każda chwila. Odwrotnie, skrytych w mroku członków załogi – cierpieli, strach szeptał do nich, próbował nimi zawładnąć. Szczękali zębami, niektórzy zamykali oczy – trawił ich pozacielesny ból. Oto wielcy wojownicy – Niklas prawie zaśmiał im się w twarz.

Szepnął do Jęzora, że nie zdoła „wyciszyć” otoczenia, ale może nieprzerwanie kontynuować czar.

Po dłuższej chwili na pokładzie dużego drakkaru do którego przybili, dały się słyszeć szepty… To zaniepokojeni strażnicy naradzali się, ale nie śmieli odezwać się w głos. Potem odeszli gdzieś, za to na pokład małego drakkara zrzucono linę – po burcie zsuwały się dwie postacie: prawie płaczący młodzianin i jego „opiekun” – starszy mężczyzna, modlący się chyba.
Jęzor usłyszał ich, wymienili hasła i przywitali się po omacku… Uciekinierzy także odziali się na czarno. Niklas usłyszał jakieś słowa na temat „piekielnej mgły” oraz uspokajające wyjaśnienia Svena Jęzora.



- Czarodzieju – szepnął przywódca. – Utrzymuj to cholerstwo, może jeszcze chwile wytrwamy. Załodze nakazał natychmiastowe odpłynięcie.



Przemierzali port, Niklas instruował sternika siedząc na dziobie i przesyłając informacje przez łącznika, wszystko odbywało się szeptem. Chłopak pochlipywał, większa cześć załogi wydawała się przerażona do cna. Czarnoksiężnik był z siebie dumny.

U wylotu portu, przy poprzecznym molo cumowały dwa drakkary, na ich pokładzie płonęły zapalone pochodnie. Uciekinierzy dotarli tam a czarna mgła owionęła strażnicze statki. Jeśli któryś z członków ich załóg spał, śnił zapewne koszmary – Niklas był pewien.

Drakkar wyszedł z portu cicho, chociaż pod koniec Jarma zwijał się jakby z bólu na środku łodzi, a jeden z braci-toporników zagryzał własne przedramię by nie krzyczeć z przerażenia. We mgle musieli dostrzegać przerażające rzeczy.

Gdy wyszli z zatoki, a ściany fiordu zostały poza nimi, Niklas delikatnie odwołał mgłę, widząc przerażenie swoich towarzyszy. Nikt ich nie ścigał. Światła portu zostały w oddali. Noc była pochmurna, sama w sobie czarna i nieprzenikniona. Załoga powoli dochodziła do siebie, bladość, wymioty, złorzeczenia. Nikas odetchnął. Dobra robota. Nikt się do niego jednak nie odezwał, nie pogratulował mu. Budził strach…  

Do rana nikt się do Niklasa nie zbliżył. Płynęli bez świateł, obawiając się pościgu. Nad ranem z obawa patrzyli na horyzont, na północy. Nikt ich nie ścigał. Udało się. Poprawiły się humory – do czarnoksiężnika zbliżył się najpierw Sven – pogratulował mu i potwierdził opłatę, wcześniej obiecywaną. 

- Nawet ja – szepnął – prawiem się obsrał. Przerażająca jest moc Mroku, ale czasami niezbędna. Obyśmy nie musieli tego powtarzać…

Wzrok Niklasa padł na nowo przybyłych  Czarnowłosy, tęgi mężczyzna, w średnim wieku, z kilkudniowym zarostem na twarzy patrzył na maga nieufnie. Za to z ciekawością spoglądał na Niklasa chłopak, na oko dziesięcioletni, może z lekka starszy. Miał płowe włosy i duże niebieskie oczy.

Drakkar pruł przybrzeżne wody. Było zimno ale słonecznie. Czarnoksiężnik odpoczywał.
Bacznie obserwował nowo przybyłych  ci siedzieli cicho, nie odzywali się. Niklas postanowił podejść i przedstawić się im. Gdy zbliżył się do siedzących, starszy czarnowłosy mężczyzna podniósł się i zasłonił sobą chłopaka, mówiąc:

- Precz, czarny magu. Wyższa konieczność sprawiła, że najęto cie na służbę, ale wiedz, że gardzę uprawianą przez ciebie sztuką. Nie zbliżaj się do nas!

Jednocześnie, Niklas usłyszał w swojej głowie, spokojny głos. Ktoś próbował mentalnie przekazać mu wiadomość:

„ Nie rozglądaj się, przyjacielu. Nikt nie może poznać, że komunikujemy się. Delikatnie powiedź oczyma po wszystkich. Skinę ci, byś wiedział kim jestem”.

Niklas uniósł dłonie w uspokajającym geście. Czarnowłosy opiekun dzieciaka patrzył hardo, ale powoli przysiadł na swoim poprzednim miejscu. Czarnoksiężnik zafascynowany głosem wewnątrz swej głowy rozglądnął się dyskretnie szukając twarzy osoby która do niego „przemówiła”. To był skald – Jarma. Mrugnął, dając znak. Jego umysłowy komunikat znów zabrzmiał wewnątrz jaźni Nikasa:

Słuchaj uważnie, wychwalając Mrok i kuląc się przed Słońcem. Jesteśmy podobni do siebie, choć ty jesteś dla mnie pewnym zaskoczeniem. Najęliśmy, jak myślałem z początku, zwykłego czarodzieja. W darze od Panów Ciemności otrzymaliśmy prawdziwego Czarnego Maga. Chwała Im. Przyzwyczajony jestem do Dotyku Ciemności, ty jednak spowodowałeś że bałem się. Dzięki ci za to doznanie… To co ci właśnie zaproponuje, chciałem wykonać wcześniej, ale twój potężny czar pokrzyżował mi plany… Teraz jednak wiem, że trafiłeś mi się , potężny sprzymierzeńcu…

Niklas, słuchając głosu spoczął w kącie, gdzieś obok zwiniętej liny i kilku worków z prowiantem. Patrząc w horyzont, zaczął rozmawiać z głosem. Zapytał: kim jest i skąd w nim fascynacja Mrokiem i Sztuką Ciemności, jakie ma plany i do czego Niklas jestem mu potrzebny? Jarma odpowiedział:

Mało mamy czasu, ale odpowiem jak tylko dobrze potrafię, byś zadowolony był z otrzymanej wiedzy. Jestem skaldem, więc co nieco znam się na Magii – zwłaszcza tej związanej z umysłem. I nająłem się do roboty, ale zanim trafiłem pod monetę Svena Jęzora, ślubowałem wierność innym Panom – oni są mymi prawdziwymi pracodawcami. To potężni czarodzieje, grający we własną grę, tam na szczytach władzy. Posłali mnie z misją. Miałem wybadać, kto jest spiskowcem – okazał się nim Jęzor – i jakie są plany buntowników. Otóż, jak już się przekonałeś, wykradli młokosa z jego opiekunem. Młokos jest cenny bo należy do jarlowej rodziny. A jarl, który jest sojusznikiem mych Panów, chce chłopaka powrotem. Prosta historia. Miało być tak, że zaraz w porcie ujmiemy Jęzora i jego chłopaków, ale okazało się że pokrzyżowałeś nasze plany. Ale teraz wiem, ze dobrze się stało. Pomóż mi, nagroda cię nie ominie, a za twe umiejętności, moi mocodawcy jeszcze dorzucą jakąś premię… Trza nam działać, szybko, jeszcze tego wieczora…

Głos umilkł. To była pora na decyzję.

Niklas, syn Hakkona nie zastanawiał się długo.  Odszukał wzrokiem twarz Jarmy i spluwając na pokład szepnął mu w myślach:
Nie jestem na sprzedaż i chodzę własną drogą, nie interesują mnie twoi mocodawcy, ani też Jęzor nie jest moim panem. Jestem wolnym, dumnym człowiekiem Północy, a to oznacza, że jestem człowiekiem honoru i gardzę zdradą. 

Skald nie dał po sobie poznać, że wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Spojrzał za burtę. Niklas usłyszał wewnątrz głowy:
Nie bądź taki hardy. Mrok mi i tobie pisany. Przemyśl to jeszcze. Niebawem stanie się to co stać się musi. Bądź wtedy po stronie… po odpowiedniej stronie…

Po tych słowach umysłowy kontakt został zerwany. 

Od tej pory Niklas począł uważać na Jarmę, nie okazywał strachu, ale i  nie lekceważył go, był bardziej czujny:  Może mieć tu kogoś po swojej stronie. Nie rozmawiał z nim, by nie dać się wciągnąć w jakieś umysłowe sztuczki. Czarnoksiężnik próbował wypytać się u załogi ile jeszcze czasu  spędzą na wodzie.

Nikt nie odpowiedział wprost. Sven Jęzor napomknął, że płyną aż do południowych krańców, poza granicę fiordów, do Ziem Talynnu. Niklas nie miał pojęcia, jak daleko to jest… Nim wypytał o szczegóły, wieczorem, alarm zerwał załogę na nogi. Na północy, w oddali w ostatnim świetle dnia widać było żagle. Ktoś zaklął, inny rzucił: „Ścigają nas, kurewnicy”. Jarma posłał Niklasowi znaczące spojrzenie, ale ani jeden mięsień nie drgnął na twarzy skalda…


Na pokładzie drakkara zapanowało poruszenie, próżno było jednak szukać paniki, chaosu. Niklas zbliżył się do Jarmy, ten błysnął oczyma, podejrzewając jakiś niecny zamiar czarnoksiężnika. Niklas musiał ratować się magią – splótł mocarny Czarny Pocisk z trzech zaklęć i cisnął nim w skalda. Czar tego rodzaju zawsze trafiał, Jarmę wygięło, zgrzytnął zębami… utrzymał się jednak na nogach… krew pociekła mu z nosa i rozdarł się na całe gardło:

- Zdraaaaajca, psiakrew – ratujcież kompani!

Wszyscy członkowie załogi stanęli jak wryci. Sam Niklas był pewien, ze Czar mógłby zabić – przeklęty Jarma musiał mieć niesamowite szczęście i jakoś zdołał zniwelować efekt czaru – ledwie dychał ale załoga chwyciła za broń – liczył się czas… 


- Mag w czerni ma rację – rzekł młody chłopak, wskazując Niklasa. Wszyscy, włącznie z Jarmą umilkli i zatrzymali się. – Potrafię czytać myśli. Ten w czerni para się zła magią, ale jest uczciwy i wie co to honor, ten, który podaje się za skalda, również nie stroni od Magii, ale tak naprawdę służy Mrokowi…

Jarma próbował cos zrobić, ale załoga zaatakowała. Niklas chciał skalda żywcem, nie udało się jednak. Walka była zacięta – skald zginął, wpadł do wzburzonego morza. Nikt go nie żałował.

Zbliżały się drakkary – dwie łodzie, na pokładzie każdej, czaił się czarnoksiężnik.

Statek Jęzora zdołał skryć się w najbliższym fjordzie, później uciekł w głąb lądu. Wrogowie zostali daleko w tyle, ale sam drakkar został uszkodzony. Drużyna przedostała się na brzeg, a opiekun chłopca rzekł:

- Morze jest nam wrogiem, przynajmniej póki co. Tutaj w okolicy, być może, znajdziemy pomoc. Idziemy.

Maszerowali długo, wpierw skalnymi schodami, później szlakiem, ku dolinie, poprzez topniejące śniegi. Wkrótce dotarli do zielonej, szerokiej doliny. Powietrze pachniało wiosną lub latem. Było naprawdę ciepło.

- To Dolina Lodowego Smoka – rzekł chłopak – tu znajdziemy pomoc. Rządzi nią jarl, który jest dobrym człowiekiem.

Dotarli do grodu zwanego Kjeven. Tam chłopak i jego opiekun spotkali się z jarlem. Wieczorem, Niklas został zaproszony na spotkanie. W małej izdebce, w jarlowskim kasztelu, Niklas usłyszał kilka wyjaśnień:

- Pierw, chciałbym ci podziękować, panie czarodzieju. Czarnoksiężniku. Moje imię niewiele ci powie, ale przedstawię się. Jestem Horik, syn Brigga, niegdysiejszego władcy Thunnów, jestem bratankiem obecnie rządzącego jarla - Kormaka– choć może powinno się rzecz, pozornie rządzącego. W Dunrogu, tak po prawdzie, władają czarni magowie, szykując paskudna kabałę… Mrok zbiera się, gęstniejesz, szykuje do ataku. Musiałem uciekać i szukać pomocy… Na ten moment, jarl Doliny zapewni mi bezpieczeństwo, podał pomocna dłoń. Pragnę ci zapłacić. Dobrze się sprawiłeś, choć nosisz czarne szaty, pomogłeś dobrej sprawie…

Wręczył Niklasowi mieszek złota. Było tam nieco mniej niż sto monet.


- Pozostaniemy w tej Dolinie jakiś czas, wiem że jarl ma kłopoty, jeśli zechcesz, możesz zaciągnąć się doń na służbę, nie rezygnując z tej u mnie. Gdy wyruszymy dalej na południe, chce byś mi towarzyszył razem z drużyną Svena Jęzora – zapłacę ci drugie tyle złota.

Dalsze przygody Niklasa opisano w zwoju Cień nad Doliną Lodowego Smoka. Zieleń.


[koniec epizodu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz