Epizod 2: Ziemia (przeczytaj)
Epizod 3: Woda (przeczytaj)
Nira Huggydya
wydawała się być spokojną. Wyjaśniła:
- Kassedihan ma wielu władców – z
pośród tego trzech największych: poznałeś już gniew Uraggo - Tigelaat –
Villesaar’a – Pana Skał i Unoszącej się Ziemi, ja jestem drugim, a moim
nieprzejednanym wrogiem jest Tozun – Ognisty Pył, Pan Ognia w Przestworzach i w
Głębinach Ziemi.
To jego sługi nadchodzą, a obłoki pary na
horyzoncie zwiastują przybycie jego armii. Moi pogranicznicy bronią się – Ogień
ściera się z Wodą.
W przeciągu kilki cykli dotrą tu główne
siły Tozuna, wcześniej na pewno zaatakują jego zwiadowcy i siły powietrzne. Nie
smuć się, mój panie, to naturalna kolej rzeczy. Ognisty Pył jest napędzany
gniewem – musi raz na jakiś czas zaatakować – to jego natura.
Schronimy się przed Ogniem.
Władczyni
pogładziła swego wybrańca po policzku i szepnęła:
- Mam dla ciebie coś. – Nira uśmiechnęła się lekko. – Od dzisiaj będę cię nazywała nowym
imieniem, tuz po ceremonii. Chodź za mną.
Poprowadziła
go w głąb ogrodów, gdzie służki odziane w zwiewne szaty w kolorze morskiej toni
przygotowały rytuał. Czarodziej został rozebrany z szat. Służki oraz ich pani,
specjalnymi farbami naniosły na jego ciało malowidło, złożone z setek znaków.
Molacius czuł magię bijącą od farb, Nira i jej służki cały czas szeptały
zaklęcia.
W pewnym
momencie mężczyzna ocknął się i rozejrzał. Nira wypisywała właśnie ostatni
wyraz – jego imię na jego nadgarstku. Gdy skończyła wypowiedziała słowa:
- Od dziś zwać się będziesz: Ashduk
Carhi – Wieczny Nurt. Pod tym imieniem znać cie będą i pomagać ci będą zawsze
po kres czasu wszystkie istoty Wody, w całym Kassedihan i kto wie może i poza
nim. Idź teraz, zanurz się w wodzie, by czar się dopełnił. Farba zmyje się,
lecz wyryje swoją moc wewnątrz twej duszy…
Czarodziej
zakończył ceremonię i po wyjściu na brzeg stanął przez Nirą, mówiąc:
- Postaram się o Pani pomóc Ci z twoim
wrogiem, tak jak będę w stanie. Ja Ashduk Carhi - twój wieczny sługa.
Noc była
niespokojna, choć Ashduk spędził ją w objęciach Niry. Budził go stłumiony dźwięk
dzwonów i odległe grzmoty i tąpnięcia – jakby odgłosy bitwy lub kataklizmu. A
może mag po prostu śnił jakiś koszmar?
We śnie
dostrzegał obrazy i dźwięki, sceny które już przeżył: Pies, plugawy władca
żebraków w mieście Horatia, tortury zadawane przez jego ludzi, woda
wypełniająca płuca Ashduka, krzyki, wrzaski i skurcze mięśni. Później zobaczył
twarz – nieznanego mu człowieka, ale pamiętał jego imię – Edo i słyszał słowa o
„zdradzie i zagładzie czarodziejskiego gatunku, która miała stać się dziełem
kapłanów kultu Trzynastu”. Edo konał i oprócz wiedzy przekazał współwięźniowi
artefaktyczną kulkę materii. Gdy nadeszła chwila ratunku, swego wybawcę Ashduk
rozpoznał – ciemnoskóry mężczyzna nosił kiedyś imię Sish, później zwał się
Jeremiasz. Razem wyruszyli na misję, powierzoną im przez wybawców… Ci
tajemniczy ludzie zwali siebie Strażnikami Krwi Simae, byli wyklętymi magami
chcącymi chronić swój gatunek… Rozpoczęła się skryta wojna między kapłanami
nowego porządku a czarodziejami…
Wtedy obudził
się. Jego pani nie było. Odnalazł ją nieopodal – przyjmowała posłańców, z chmurnym
obliczem wysłuchiwała wieści. Niebo było ciemne, powietrze wypełnione wilgocią,
pełne oparów. Odesłała służących i zwróciła się do swego wybranka:
- Najdroższy, siły Tozuna są coraz bliżej.
Dojdzie do wielu bitew, pewnie i do tej największej, u naszych progów. Wróg
jest okrutny i potężny, ale wiemy jak się bronić. Nadeszły także odpowiedzi na
temat twego przyjaciela. Nie jesteśmy w stanie sprowadzić go do Hasiru
Mulleyari, to poza naszą władzą. Ale zdołaliśmy otworzyć przejście do miejsca
gdzie przebywa. Żyje, choć siły prawie całkiem go opuściły. Żadna z moich
istot, żadne z moich poddanych nie zdoła przejść, wraz z artefaktami, które
uleczą konającego, przez przejście. Jest tylko jedna osoba zdolna tego dokonać –
Ty.
Umilkła, by
za chwilę kontynuować:
- Musisz dokonać wyboru, który może być
dramatyczny. Bez twojej szybkiej pomocy przyjaciel umrze – to pewne. Bez twojej
obecności tutaj, nasza kraina przetrwa, jak przez eony wcześniej, ale nieznany
mi jest wynik wojny. Wiele się może wydarzyć, wiele może się zmienić. Wiem, że
byłbyś doskonałym żołnierzem. Wiem, zarazem, że pochodzisz z innego świata i że
twój los niekoniecznie jest związany z losem Kassedihan. Zawsze już będziesz
Ashdukiem, nic tego nie zmieni – ta Rzeka będzie płynąć, tutaj lub po Drugiej
Stronie. Wybieraj, Wieczny Nurcie…
Ashduk nie
spał już tej nocy. Przygotowywał się do drogi, do walki… Jeszcze nie wiedział
co zrobi, ale chciał być gotów. Zasięgnął wiedzy na temat udzielania pomocy
rannemu Estebanowi Faenie. Poprosił o pomoc w kontakcie umysłowym. W neutralnym
miejscu pałacu uzył magicznej kredy, podarowanej mu wcześniej przez Estebana i
otworzył czarodziejskie drzwi do Rzeczywistości. Następnie, wspierany przez
dwie służki Niry, próbował skontaktować się za pomocą Sztuki Umysłu z
Jeremiaszem…
Na moment
dwie jaźnie zetknęły się. Ashduk czuł szaleństwo swego kompana, setki obrazów
przelatywały mu pod powiekami, czuł strach, euforię i ból…
Jeremiasz był
gdzieś tam w śniegach, między skałami, pędził na czterech łapach ... zmęczony,
wściekły, zły... żądny mordu... Możliwe że ranny…
Ashduk zadał
mu trzy pytania. Zapytany nie odpowiedział słowami, Ashduk bardziej czułeś to
co chciał wyrazić Jeremiasz... Początkowo odczucia były pozytywne, na koniec
Ashduk przeraził się – poznał zamierzenia Jeremiasza wobec Kassedihan. To było
cos jak:
„Zostanę Panem na górze usypanej z
trupów. Ognistego władcę spalę na proch, tego od skał pokruszę i zbuduje z
niego swój pałac. Nie musze ci mówić drogi przyjacielu jak postąpię z twoją
dziwką?”
W tym samym
momencie jedna z towarzyszących Ashdukowi kobiet zwymiotowała krwią i mag
stracił z nią umysłowe połączenie, druga dostała drgawek.
Ashduk
otrzymał w darze pełny dostęp do umysłu Jeremiasza - otworzył się - właśnie odczuwał
jego "śmierć" gdy kapłani skazali go na zniszczenie ich wspólna
świadomość została rozerwana na kawałki… Nastała ciemność… ból i przerażenie…
krwotok…
Z mroku
docierały do Ashduka słowa i obrazy: śmiech Jeremiasza, a może kogoś innego, obraz
narodzin dziecka, rozrywającego łono swej matki, czarna smocza czaszka w rekach
Terencjusza, obraz zamarzającego Estebana, śnieżne zbocze i zamieć na nim,
nieznane słowa wypowiadane w Czarnej Mowie, a na koniec płacz Niry.
Mag zbudził się
kilka godzin później opatrywany przez służki i przez sama władczynię Hassiru
Mulleyari. Był słaby i ranny… Oznajmił swoją wolę:
- O Najpiękniejsza zdecydowałem co
zrobię. Nic nie wiąże mnie z moim rodzimym światem,
przez całe moje życie byłem głupcem i wszystko
co mnie spotkało było złe, dlatego od zakończenia rytuału nie chce mieć z moim
światem nic więcej wspólnego. Chcę być z Tobą i dla Ciebie już na zawsze. Jednakże
osoba, która mnie tu sprowadziła i dzięki której mogłem spotkać najwspanialszą
z istot umiera i potrzebuje mojej pomocy. Pomogę mojemu przyjacielowi tak jak
obiecałem ale to będzie ostatnia rzecz jaką uczynię. Resztę życia spędzę dla
Ciebie. Mam nadzieje że to zrozumiesz?
Przytaknęła,
mówiąc tylko:
- Jesteś przecież Wiecznym Nurtem, tu i
gdziekolwiek indziej, szanuje twój wybór.
Nie tracąc
czasu Ashduk i pomagający mu słudzy Niry zaczęli przygotowania do przejścia i
uleczenia Estebana. Najprościej byłoby
nauczyć się instrukcji umysłowo, ale po ostatnim połączeniu z
Jeremiaszem, jaźń Ashduka była w strzępach...
Próbowali to
tłumaczyć... jakieś dwa kamienie, eliksir i zaklęcie... plus wodorosty
zawinięte w grube liście... wszystko mu się mieszało...
Potrzebował
sporo czasu by dojść do siebie… zapowiadała się ciężka przeprawa…
Niespodziewanie,
nagle Ashduk Carhi, kiedyś zwany Molaciusem – podjął decyzję. Ostateczną.
Przerwał przygotowania do misji i zwrócił się do Niry. Tłumaczył jej długo,
zapewniał, dziękował i oznajmiał. Ostatecznie odciął wszystkie więzy łączące go
z dawnym światem, z Rzeczywistością. Wybrał pozostanie w Kassedihan, u boku
Wodnej Lilii, wybrał walkę z Ognistym Pyłem…
Nira Huggydya
wyglądała na zadowoloną. Nakazała swoim sługom zamknięcie przejścia do miejsca
gdzie przebywał umierający Esteban Faena. Ashduk nie zapłakał po nim, świadomie
wybierając swój i jego los, prawdopodobnie uśmiercając dawnego towarzysza. Przed
oczyma Ashduka nadal przewijały się obrazy z dramatycznej rozmowy-wizji z
Jeremiaszem. Nienawidził dawnego świata – Kassedihan było jego Rzeczywistością.
Doradcy Niry
zajęli się przygotowaniami do wojny, władczyni i jej wybraniec rozkoszowali się
swoją obecnością i cielesnym obcowaniem. Ashduk zasnął później. We śnie
pojawiły się pytania. Czym właściwie jest Kassedihan? Gdzie(kiedy) znajduje sie
miejsce, które wybrał na swój dom"? Kim tak po prawdzie jest Esteban Faena
i jak był w stanie dostać się do Kassedihan, czy był tu wcześniej? Kassedihan miało
tak wiele tajemnic...
Na koniec Ashduka
naszła jeszcze myśl: wybrał nieingerowanie ale dręczył go jakiś delikatny
niepokój - "kapłani chcą unicestwić magów?" - gdzieś to słyszał.
Kołatało mu to w głowie…
Ziemia drżała,
było bardzo gorąco, wszędzie dookoła unosiły sie opary i mgła, było wilgotno...
W oddali
dudniły odgłosy wybuchów i grzmotów, czegoś co brzmiało jak burza. Nieprzerwanie
w Głębinie
Dzwonów brzmiał alarm -
wojna była tuz tuż...
[koniec epizodu czwartego]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz