piątek, 14 czerwca 2013

Kraina Kości Epizod 1: Syn czarnej mgły /TRWA/

Młody adept magii, pochodzący z ludu Thunów – Niklas postanowił wypełnić ostatnią wolę swojego mistrza – Petra Breggi, który przybył przed laty na Północ z Hildenordu, zgłębiać tajniki sztuki Mroku. Niestety zrządzenia losu doprowadziły do jego śmierci.

Niklas odziedziczył po swoim nauczycielu garść przedmiotów oraz misję – polecenie odnalezienia dawnego kompana Breggi, mieszkającego i praktykującego magię w Hilden. Ze specjalnym medalionem, poświadczającym studia pod kierunkiem Petra Breggi, Niklas zdecydował się rozpocząć podróż.





Złota nie otrzymał więc wykonanie misji opóźniło się. W końcu po wielu miesiącach stać go było na podróż do Dunrogu, skąd odpływały statki na Południe.



W stolicy państwa Thunów nie było statku płynącego na Południe. Jednakże, przydarzył się przypadek - podsłuchana rozmowa w nikczemnej karczmie. Rozmawiało dwóch ludzi. Jeden w thuńskim, drugi łamanym norskim, z obcym akcentem. Grubszy jegomość i skald:


„Będzie trudno ale przemkniemy, drakkar jest szybki”. „Zakaz samego huskarla”. „Noc nam potrzebna, bezgwiezdna”. „Ciemność nam potrzebna”. „Magik zdał by się, niech piekła pochłoną tego drania Zengara”. „Ciiiszej, ten pod ściana nadstawia ucha”. „Na czarno się nosi…” „Myślisz?” „A co nam szkodzi zapytać?” „Szpieg…”. „ Nasi drzwi pilnują…” „Niby racja – spytajmy – jak robi dla huskarla i jęzorem trzepie, pójdzie do ziemi”. „Ja będę gadał”…

Do stolika Niklasa zbliżył się  grubas mówiący w thuńskim. Brodacz, nóż przy pasie, szara opończa, owijacze na nogach. Kaptur zrzucony na plecy.

Rozmowa okazała się owocna. Drużyna reprezentowana przez nieznajomego zwanego Sakwiarzem, potrzebowała maga, zdolnego do odwrócenia uwagi przeciwnika, zrobienia zamętu, najlepiej obeznanego w  iluzjach, ułudach i temu podobnych.
Musieli przemknąć niezauważeni przez blokadę portu, mieli mały zgrabny drakkar i zamierzali płynąć na Południe - aż do Skraad.

Niklas postanowił nająć się do pracy. Zdradził czym się zajmuje – zaoferował pomoc przy użyciu Czarnej Magii – dla przykładu sprowadzając Kurtynę Ciemności.

Mężczyzna przedstawiający sie jako Sakwiarz wyglądał na zadowolonego.
Uśmiechnął sie i zaprosił czarodzieja do stolika gdzie siedział skald - widać było jego plecak, z wnętrza wystawały róg i piszczałki.

Skald zwał się: Jarma. Mówił z obcym akcentem, w mowie Nordów. Na stole pojawiło się dobrej jakości wino i misy z mięsiwem. Jarma wspomniał o złocie - za podróż i usługi czarodziejskie  50 złotych monet oraz ewentualna premia za nieprzewidziane wypadki.
Ostrzegł Niklasa – mogło być niebezpiecznie…

Na koniec: Sakwiarz dodał z zakłopotaniem:

"Ja to jestem bardzo ufnym człekiem, wierze wam panie magu, ale reszta kompanii niekoniecznie. Będziemy potrzebować próbki twoich umiejętności."

Niklas zgodził sie, bo nic nie wskazywało na nieszczerość lub pułapkę. W portowych zaułkach dał próbkę swojej magii – Sakwiarz i Jarma wyglądali na zadowolonych.

Ustalono miejsce i czas następnego spotkania – mała marynarska chata na obrzeżach grodu Dunrog. Mieli wyruszyć następnego dnia – przed świtem.

Dunrog to posępny gród na skalnym klifie , u ujścia fiordu... port znajdował sie zatoce, wejścia doń pilnowały dwa kasztele, drewniane wieże z palisadami .
Chata która wskazano Niklasowi znajdowała się na podgrodziu portowym, ale z dala od nadbrzeża, przy bocznej, słabo używanej zatoczce.


Czarodziej zdecydował sie zbadac teren - pamietając o bezpieczeństwie i obawiając sie niespodziewanych kłopotów. Za dnia nie widac było żadnych mieszkańców...
Poczatkowo wydało mu się że nie ma nic podejrzanego w okolicy, po kolejnym zlustrowaniu terenu był przekonany że dwóch wypatrywaczy śledzi ruch w tej części podgrodzia,
jakby pilnowali chaty...
Odziani na szaro-brunatno, nosili kaftany podróżne, skóry zwierzęce na ramionach... Wyglądali jak prości Thunowie, mieszkańcy podgrodzia, nie widac było przy nich broni...


Nie zauwazyli Niklasa, bo nie zbliżył sie do chaty...

Następnej nocy, przed świtem Niklas wybrał się na miejsce spotkania. Było nadal strzeżone, ale czarnoksiężnik zdecydował się wejść do chaty.


Rozejrzał się raz jeszcze. Podgrodzie Dunrogu wciąż drzemało... Nieliczni mieszkańcy przemierzali błotniste uliczki, przyprószone śniegiem...
Niklas pchnął drzwi... Co najmniej jeden z wypatrywaczy odprowadził go wzrokiem.

Drzwi otwarły się ze skrzypnięciem. Wewnątrz półmrok, gdzieś płonęły gdzieś, może trzy kaganki...
Jeden człowiek - wyszedł mu naprzeciw żądając hasła. W półmroku znać było, że to nieznajomy: długa splątana broda, postawny, w brunatnym odzieniu z kapturem... bez broni, zdawało się...


Niklas wyszeptał słowa które wcześniej podał mu Sakwiarz: „Svart Bror”.



Obdartus kiwnął głową z aprobatą. Poprowadzi czarnoksiężnika na tyły chaty. Gestem pokazał mu: "zostań tu" i położył palec na ustach.

Wcisnął mu do rąk śmierdzące łachmany... Niklas szybko je przywdział…


Po dwóch kwadransach na zewnątrz słychać było głosy kilku ludzi... i stukanie do drzwi znajdujących się nieopodal.

Do chaty, tylnym wejściem weszło trzech mężczyzn i pochwycili leżące na ziemi ogromne zwoje lin...

Obdartus pojawił się ponownie i, podając mu zwój liny...popchnął Niklasa za wychodzącymi.

Mag schylił głowę starając nie zwracać na siebie uwagi – szedł dyskretnie obserwując otoczenie spode łba…


Od świtu do wieczora – cały dzionek – spędzili  jak ścigani zbiegowie.  Padał delikatny deszcz ze śniegiem, było zimno i nieprzyjemnie mokro.
Grupa niosąca sznury zmieniła się przed południem w pomocników kupieckich na rybnym targu, później zaś Niklas był zmuszony udawać rzemieślnika – spędził kilka chwil w warsztacie u bednarza…

Dziwne i niezwykle tajemnicze. Jego mocodawcy byli bardzo ostrożni – jakby obawiali się że ktoś mógłby podążać śladem maga. Nic na to nie wskazywało. Wieczorem trafił, znów niosąc jakieś liny lub worki z ciężkimi towarami, w okolice portu. Cały czas Niklasowi towarzyszył jeden mężczyzna, ciemnowłosy, niczym nie wyróżniający się z tłumu, bez widocznej broni, ale to był jego „opiekun”.

Gdy zaczęło zmierzchać zostali we dwójkę, w malutkiej łodzi – wiosłując w kierunku potężnego drakkaru stojącego z dala od nabrzeża. Gdy zbliżyli się do statku na odległość kilku kroków – mag dostrzegł w jego cieniu inny, mniejszy…
Na pokładzie małego, zwinnego drakkaru tłoczyła się grupa nieznajomych, szepcząc. Niklas i czarnowłosy weszli na pokład. Mag ujrzał znajome oblicza – Sakwiarza i Jarmy.
Widać, dziwaczna podróż mająca zapewnić bezpieczeństwo, zarówno magowi jak i całej kompanii, odniosła skutek – tym statkiem mieli ruszyć dalej.

Niklas powiódł wzrokiem po grupie ludzi: wszyscy odziani na ciemno – szaro lub czarno, z posępnymi minami. Poza Sakwiarzem i Jarmą - skaldem, w drakkarze było jeszcze pięciu osobników. Do maga podszedł postawny, starszy mężczyzna o twarzy przeoranej bliznami i zagadnął:
- Tyś jest naszym wybawieniem, jak rozumiem? – Klepnął Nikasa w ramię i wskazał głową na załogę. – A to moi chłopcy: chudzielec zwie się Briulf, pochodzi z Valge i nieźle strzela, tych trzech przy burtach to Perr, Dinga i Ulfric, ale wołamy go po prostu Ulf – to bracia, Wesołego Bo już znasz, wszak towarzyszył ci przez cały dzień, kiedyście próbowali zgubić ewentualny ogon, jest naszym szperaczem, Jarmę i Sakwiarza poznałeś wcześniej, a ja jestem Sven Jęzor, przewodzę kompanii.

Mag pokiwał głową ze zrozumieniem i odnalazł wzrokiem kolejnych przedstawianych.
Sven zamyślił się i dodał z uśmiechem:
- Nie musisz nam zdradzać swego prawdziwego imienia, chociaż między towarzyszami winno być jak najmniej tajemnic, tak twierdzę ja. Jeśli się nam uda, a nasz plan powiedzie się, wtedy naszą drużynę będziemy zwać Kompanią Czarnej Mgły, zaś ciebie – barczysty mężczyzna udał zastanowienie a potem mrugnął przyjaźnie okiem i dokończył – będziemy nazywać Synem Czarnej Mgły.




[koniec pierwszego epizodu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz